To danie, znane doskonale wszystkich miłośnikom Disneya, jest daniem amerykańskim.
Nie tylko ludzie lubią spaghetti z klopsikami...
Dziś - w wersji pensylwańskiej, a dokładniej Penssylvania Dutch - można powiedzieć - kuchnia Amiszów.
Przepis pochodzi z książki Pennsylvania Dutch Cook Book, którą opisałem wcześniej.
Oto skan oryginalnego przepisu z książki:
Oczywiście, wprowadziłem nieco zmian: uprościłem metodę produkcji klopsików i zrezygnowałem z zielonej papryki - gdybym gotował dla dużej rodziny, dałbym i zieloną i czerwoną, przy małej porcji 2 papryki to byłoby za dużo.
Potrzebujesz:
- trochę tłuszczu do smażenia
- paprykę czerwoną
- 2 metki cebulowe
- puszkę pomidorów w soku
- paczkę makaronu
- starty ser
- sól
- pieprz
Na rozgrzanym tłuszczu podsmaż pokrajaną w paski paprykę. Metki cebulowe obierz z folii, każdą pokrój na 6 kawałków, utocz szybko kulki. Gotowe podsmaż z papryką. Zalej pokrajanymi pomidorami z puszki, wraz z sokiem. Uduś do miękkości. Dopraw do smaku solą i pieprzem (miałem pomidory lekko posolone, mój sos nie wymagał dosalania, więc ostrożnie z przyprawami).
Ugotuj makaron. Podawaj makaron polany sosem, posypany startym serem i grubo mielonym czarnym pieprzem (o czym zapomniałem robiąc zdjęcie).
To samo danie możesz przyrządzić w wolnowarze: ustaw urządzenie na HIGH, wrzuć na początek na tłuszcz paprykę, po około godzinie dodaj klopsiki, po kolejnej godzinie zalej pomidorami z puszki. Za kolejną godzinę jest gotowe, możesz też przestawić wolnowar na LOW i trzymać aż do przerwy w pracy :)
I oto klasyczne danie z kuchni Amiszów na twoim stole! Skromne w przyrządzaniu, żadnych wymyślnych składników - proste i bardzo smaczne.
Wpis zgłaszam do akcji Makaronowy lunchbox do pracy oraz Kuchnia Ameryki Północnej 2016.
Intrygujący pomysł na klopsiki z metki, zamiast tradycyjnego mięsa mielonego. Dziękuję za wzięcie udziału w mojej akcji MAKARONOWY LUNCHBOX DO PRACY :)
OdpowiedzUsuńJa się też cieszę, że pomysł takiej ciekawej akcji się pojawił.
UsuńA klopsiki takie sporządzam od jakiegoś czasu, tylko jakoś nigdy wcześniej nie trafiło mi się opisać...