wtorek, 30 października 2012

O apteczkach, pannach apteczkowych... i chłopcu apteczkowym

Jako tradycjonalista i konserwatysta, zobowiązany przez się do pielęgnowania tradycji, nie mogę i zapomnieć o apteczce.

Apteczka - czyżby ktoś chorował?

Nic takiego! Ale brak apteczki w nowych domach to upadek kultury.


Apteczka - dajmy głos klasykowi:

W każdym dawnym dworze polskim znajdowała się osobna izdebka, służąca na schowanie korzeni kuchennych, przysmaków, konfitur, soków, wódek, likworów i lekarstw domowych. 
Znana gościnność Polaków i skrzętność dawnych gospodyń, wymagała miejsca zamkniętego na pomieszczenie przysposobionych zapasów kuchennych, a zwierzchnictwo patrjarchalne ziemianina nad liczną czeladzią domową i gromadą wiejską, przy narodowem zamiłowaniu kobiet polskich do leczenia chorych, dawało spiżarni podręcznej cechę istotnej apteczki. Było to zresztą naturalnym wynikiem dawnych potrzeb i stosunków, wówczas gdy po miasteczkach nigdzie jeszcze nie było lekarzy ani aptek, a do większych miast nie było kolei ani dróg szosowych. 
Znakomite panie, a nawet małżonki panujących książąt, trudniły się wówczas robieniem zapasów do śpiżarni i apteczki domowej. Księżna Anna, synowa św. Jadwigi, własnoręcznie trudniła się co jesień smażeniem i przyprawą owoców, które następnie rozdawała ubogim, słabością złożonym osobom. 
Żony panów polskich i szlachty smażyły róże i inne zioła, skórki cytrynowe, pomarańczowe, ziele tatarskie (tatarak) w cukrze, różne owoce w miodzie, z wiśni robiły soki, ze śliw powidła, przyprawiały wódki – jedne pachnące dla toalety, używając do tego szpikanardu, lewandy, róży, cyprysu, izopu, drugie przepędzały przez alembik dla napitku lub jako lekarstwo, dystylując je z cynamonu, anyżu, tataraku i ziół rozmaitych. 
„Apteczka dla kucharza zawsze otworem stać musi” – pisze Świtkowski w Budownictwie wiejskiem; Krasicki zaś w Panu Podstolim powiada: „Przed obiadem poszliśmy do apteczki, tam w niezliczonych rodzajach wódek, konfitur, przysmaczków, wybrał niektóre i napił się wódki”. – „Domowa apteczka żony mojej – nie tylko od wódek i przysmaczków, ale i od lekarstw”. – Aby wszystko umieć zrobić i podołać w zaopatrzeniu domowej apteczki, potrzeba było wielkiej biegłości i doświadczenia nielada. Gdy córki szlacheckie wyuczyły się tego wszystkiego od matek, babek i sąsiadek, jak również z książek i rękopiśmiennych przepisów domowych, szły dopiero za mąż. Czego-bo też w tej apteczce wiejskiej nie było: sadła przeróżnych zwierząt jako lekarstwa, dryjakwie z gadów, kilkadziesiąt gatunków ziół suszonych, począwszy od kwiatu lipowego, rumianku i mięty, a skończywszy na rozmaitych suszonych owocach i korzonkach. Nie zapominano tu o wodzie marcowej ze śniegu stopionego, która miała cerę płci pięknej przedziwnie konserwować, i o wodzie różanej, którą skrapiano podłogi dla aromatu w pokojach. Z ogórków przyrządzano także wodę do mycia twarzy. Octy używano tylko domowej roboty: malinowe, konwaljowe, fijołkowe, porzeczkowe, berberysowe i t. d. Rzeczy sypkie i suche stały zwykle na policach i półkach w drewnianych kadłubkach; woreczki i koszyki, dla zabezpieczenia od myszy, wieszano u belek, suszone grzyby wisiały wiankami na kołkach; w szufladkach i pudełkach: wanilja, szafran, liść bobkowy, muszkatołowa gałka, cykata, imbier (o którym już Kadłubek w XIII wieku wspomina), serki, gomółki, pierniki, makowniki (z maku i miodu), kadzidła, ryby suszone, orzechy leśne, larendogra, rozmaryn i majeran do szynek, dziewanna, czarnuszka ogrodowa do osypywania ciast, cynamon (trafnie nazywany przez szlązaków skórzycą), cybeby (duże rodzenki do sosów), bylica suszona, olejki kupione od olejkarzy, którzy roznosili je po kraju, olejki lekarskie i dryjakwie, jakoby wielce skuteczne przeciwko ukąszeniu żmii i wszelkim truciznom. Z sadeł używanych do leków poszukiwane były: wilcze, lisie, borsucze, niedźwiedzie i zajęcze. 
W domach możniejszych apteczką zawiadywała „panna apteczkowa”, która miała wszystko pod swym kluczem, szafowała wszystkiem i czuwała nad zaopatrzeniem we wszystko, chodząc nieraz sama z dziewczętami wiejskiemi zbierać zioła (ob. Panna apteczkowa). W domach mniej dostatnich szafka jedna lub druga, stanowiła właściwą apteczkę domową.
Zygmunt Gloger, Encyklopedia staropolska

No to jeszcze o pannie apteczkowej: 

W tomie I-ym Enc. Star. (str. 57) zamieściliśmy wiadomości o „apteczce domowej” w dawnych domach polskich, nadmieniając, że apteczką taką zawiadywała „panna apteczkowa”. 
U możniejszych gospodarstwo domowe rozpadało się na dwa działy. Kuchnia czeladna, pieczenie chlebów, nabiał, ogród warzywny, hodowla drobiu, trzody chlewnej i cieląt, należała do gospodyni folwarcznej, zwanej w różnych stronach rozmaicie: ochmistrzynią, dwórką, kucharką i t. p. 
Krupy, mąki, obroki, okrasa, postronki i rzemiona, były najczęściej pod kluczem wiernego „szafarza” czyli „klucznika”. 
Śpiżarnia pańska z apteczką zostawała pod zarządem i pieczą panny apteczkowej, która wydawała kucharzom, smażyła konfitury, urządzała nalewki i domowe lekarstwa, piekła pierniki i z dziewczętami zbierała zioła lecznicze. Była to zwykle albo daleka krewna albo uboga panna i sierota, która zamąż nie wyszła, ale w domu możniejszym znalazła opiekę i ciepło rodzinne. 
Łuk. Gołębiowski powiada, że u książąt Lubeckich, marszałkostwa pińskich, za jego pamięci (czasy Stanisława Augusta) taką była ochmistrzyni domu Pawłowska. „Sklep pod kaplicą zaledwie mógł objąć te wszystkie zapasy, jak najlepiej uporządkowane, poznaczone, w butlach, słojach, workach, woreczkach, na mnogich półkach, całe od wierzchu do spodu okrywając ściany. U mniej dostatnich szafka jedna lub druga mieściły wszystko. Czy każda rzecz z tych leków pomagała zawsze, nie do nas śledzić należy; wszakże troskliwość ta o zdrowie poddanych i domowników zaszczyt przy nosiła sercu”. („Domy i dwory”, str. 26). 
Panna apteczkowa, jako opiekunka chorych we dworze wiejskim, jako najwierniejsza przyjaciółka domu i rodziny swoich państwa, jako niestrudzona, skrzętna i umiejętna pracownica, była w dawnem społeczeństwie polskiem, nie znającem dzisiejszego roznerwowania, bardzo pospolitym a sympatycznym typem starej panny. 
I dlatego to tak znakomita niewiasta jak Klaudyna Potocka w liście swoim do Wiktorowej Jundziłłowej pisze o wychowywaniu dzieci: „Kiedy też pozbędziemy się tej plagi a dziś zbrodni powierzania polskich dzieci wpływowi myśli, uczuć, zwyczajów od naszych różnych, nieodpowiednich potrzebom kraju, obowiązkom żon, matek polskich? Przepraszam za moją złość, guwernantki (cudzoziemki) ją zawsze wzbudzają. Tak cenię Polki, że wolałabym klucznicy polskiej, pannie utrzymującej apteczkę powierzyć edukację, niż samej pani Genlis”. (Księga pam. na setną rocznicę ur. A. Mickiew. t. I, str. 244).
Zygmunt Gloger, Encyklopedia staropolska

No tak... skąd tylko taką pannę wziąć? Wymarły wraz z upadkiem dworów szlacheckich...

A wiadomo - gdy chcesz mieć coś zrobione, zrób to sam. Zatem jutro wieczorem wcielam się w ... nie, nie pannę, lecz chłopca apteczkowego. A jaka to okazja i co będę robił? Niech będzie to na razie tajemnicą... 

Zdradzę tylko, że w domu 2 kg pigwy i 2 kg pigwowca czekają...




Lassi bananowo - kokosowe

Kolejne lassi w moim zbiorku. Banan już był zdecydowanie dojrzały, paczka wiórków kokosowych otwarta - a zatem: ... do dzieła!


Potrzebne będą:

  • duży jogurt naturalny
  • pół pudełka jogurtu zimnej wody
  • 2 garście wiórek kokosowych
  • 2 czubate łyżeczki miodu
  • banan
Banana obieramy ze skórki. Wszytsko miksujemy w blenderze. I to wszystko, można pić.

 

Jaja po szwajcarsku

Kolejny przepis z Jarskiej kuchni, który sam siebie wyjaśnia :)


Już wiem, co będzie w środę na kolację :)

Nowa ilustrowana jarska kuchnia

Marja Czarnowska
Nowa ilustrowana jarska kuchnia zawierająca wypróbowane przepisy przyrządzania smacznych a zdrowych potraw roślinnych oraz naukowe ogólne przepisy rozumnego odżywiania się.




Wydawnictwo HYGIEA, Berlin, b.r.w. [ok. 1920]

Starodruk, którego dorobiłem się w wersji elektronicznej. Sporo przepisów dla kuchni bezmięsnej - czyli jarskiej, po nowemu zwanej wegetariańską. Część przepisów też wegańskich (ale nie wszystkie).

Pojawiają się i przepisy z wykorzystaniem roślin mniej znanych kulinarnie: w tym np. mniszka lekarskiego.

Książka drukowana w Toruniu, więc bezczelnie wpisuję na listę "torunensia".

poniedziałek, 29 października 2012

Ålands pannkaka - czyli naleśnik z Wysp Alandzkich


W wakacje nie udało mi się wyjechać nigdzie za granicę, ale za to mojej rodzinie i owszem. Zawiało ich aż na Wyspy Alandzkie.

Przysłali mi piękną kartkę pocztową. Bez widoczków, które zapewne i tak by mi nic nie mówiły.

Nie, kartka trafiała wprost w moje gusta - dziedzictwa kulturowego Wysp Alandzkich:


A oto przepis przełożony na język polski:
  • 6 jaj
  • 1 szklanka cukru
  • 2 szklanki mąki
  • 2 duże szklanki płatków ryżowych (pół ugotowanych)
  • 2 łyżeczki kardamonu
  • 1 1/2 litra mleka
  • 1,5 łyżeczki soli

Jajka, cukier, sól i kardamon ubij razem. 
Następnie dodaj 2 szklanki mąki, potem ryż. 
Następnie dodaj mleko.
Umieść ciasto w płaskiej okrągłej brytfannie i piecz w temperaturze 220 ​​przez 25 minut.
Naleśnik powinien mieć złoty kolor.

Naleśnik podawaj z powidłami śliwkowymi i bitą śmietaną.


  

Trufle bananowo-kokosowe

Trufle... cukierki domowej roboty... tym razem bez gotowania!

  • 10 sztuk herbatników petit-bery
  • banan mocno dojrzały
  • 100 g kokosowych wiórek
Herbatniki zmiksować, aż powstanie mąka herbatnikowa. 
Banana zmiksować na ciapę. 
Zmieszać jedno z drugim.
Dodać mieszając tyle wiórek, aż powstanie ciasto konsystencji plasteliny.
Toczyć w dłoniach małe kulki, otoczyć w wiórkach kokosowych.
Wstawić do lodówki do zastygnięcia.

SMACZNEGO.




Sprawdzone menu na imprezy!

czwartek, 25 października 2012

Lassi Mango

Sporo przepisów w necie. Ale dziś i ja zrobiłem swoje pierwsze mango lassi:


  • dojrzałe mango
  • jogurt naturalny
  • 1/2 szklanki wody
  • 2 łyżki miodu
  • 2 ziarnka kardamonu
Mango obierz. Pokrój w kawałki, odrzucając pestkę. Wrzuć do blendera. 

Dolej jogurt, wodę, miód, zmielony kardamon (używam młynka, w którym sobie leży i czeka na zmielenie).

Zmiksuj wszystko.

Pij zaraz.

Latem przez zrobieniem przechowuj składniki w lodówce - będzie naturalnie zimne i orzeźwiające.

  

poniedziałek, 22 października 2012

Kucharz doskonały

Zapowiada się kolejny tom wspaniałej serii wydawniczej Monumenta Poloniae Culinaria - po już wydanych Compendium Ferculorum oraz Modzie bardzo dobrej smażenia różnych konfektów i innych słodkości, a także przyrządzania wszelakich potraw, pieczenia chleba i innych sekretów gospodarskich nadszedł czas na Kucharza doskonałego!


Więcej wiadomości znajdziesz na profilu FB: https://www.facebook.com/kuchniastaropolska.

Księgę tę wspomina Adam Mickiewicz w Panu Tadeuszu:

Choć spóźniona pora,
Wojski zebrał co prędzej z sąsiedztwa kucharzy;
Pięciu ich było; służą, on sam gospodarzy.
Jako kuchmistrz białym się fartuchem opasał,
Wdział szlafmycę, a ręce do łokciów zakasał;
W ręku ma plackę muszą, owad lada jaki
Odpędza wpadający chciwie na przysmaki;
Drugą ręką przetarte okulary włożył,
Dobył z zanadrza księgę, odwinął, otworzył.
Księga ta miała tytuł: Kucharz doskonały.
W niej spisane dokładnie wszystkie specyjały
Stołów polskich; podług niej Hrabia na Tęczynie
Dawał owe biesiady we włoskiej krainie,
Którym się Ojciec Święty Urban Ósmy* dziwił;
Podług niej później Karol Kochanku-Radziwiłł,
Gdy przyjmował w Nieświżu króla Stanisława,
Sprawił pamiętną ową ucztę, której sława
Dotąd żyje na Litwie we gminnej powieści.
Co Wojski wyczytawszy pojmie i obwieści,
To natychmiast kucharze robią umiejętni.

* To oczywiście licentia poetica - Urban VIII żył w latach 1568 - 1644, a książka Wielądka została opublikowana w 1783.

Marek Kucmerka poszukiwany!

Marek Kucmerka poszukiwany!


On to, znany też jako Sium sisarum, jest zapomnianym polskim warzywem. Pochodzi co prawda z Azji, ale do Europy trafił prawdopodobnie razem z Celtami i od dawna jest znany.

A cóż można z niego ugotować? Jadalną częścią jest korzeń - jak u marchewki, pietruszki czy pasternaku.

A oto przykładowy przepis z książki Kucharz doskonały (cyt. za https://www.facebook.com/kuchniastaropolska):

Kucmerka swojska 

Niektórzy oskrobują kucmerkę, przez co wiele jej ubywa, jest jednak delikatniejsza, inni obmywają tylko. Ugotuj w wodzie z solą przez kwadrans, wyjmij, niech osiąknie, obmocz potym w ciaście z mąki winem białym rozczynionym, z łyżką oliwy i solą, ażeby nie było zbyt rzadkie. Usmaż kucmerkę, obmoczywszy wprzód w ciaście, daj na przystawkę. 

Tylko: Gdzie go kupić? Czy ktoś widział w sklepie?

niedziela, 21 października 2012

NIEBEZPIECZEŃSTWO: Czytanie forów kulinarnych!

Czytanie forów kulinarnych jest niebezpieczne i może grozić śmiercią... Do takiego wniosku doszedłem. Otóż czytam sobie forum "Kuchnia" na gazeta[kropa]peel i mało się kawą nie zakrztusiłem:

Tak, na tym forum siedzą wyłącznie tipsiarskie i programowo bezrobotne żony gangsterów-milionerów, ja mam na imię Niccola i 10-centymetrowe tipsiki, a mój mis najbardziej lubi trufle pokryte płatkami złota, które mu robię codziennie na śniadanie. Mam nadzieję, ze zaspokoiłam ciekawość twoją i szanownej mamy. Teraz idę wyczyścić gnata męża, bo idzie rano na zlecenie.


Ale... może to serio? Zaczynam się bać... Jeszcze się nie spodobam :)

Pozdrawiam radośnie z miasta zasnutego mgłą...

piątek, 19 października 2012

Jak rozpoznać 20 gatunków kawy - czyli latte czy espresso?

Idę do kawiarni - a tam, zamiast małej czarnej i dużej białej, z cukrem jakieś obce nazwy, świadczące o  zaanektowaniu wszystkich polskich kawiarni przez rząd Republiki Włoskiej. Co wybrać? Powinna pomóc ta grafika:


Czy już wiadomo?

Drugie zastosowanie: wydrukować, wrzucić w stosowną ramkę i powiesić w kuchni. Jako nowoczesna ozdoba, ale i ściąga, gdy będziemy gości męczyć:

- Kochanie, kawa czy herbata?
- Och, jestem zmęczona, zrób mi kawę...
- Jaką: espresso, latte, ... 

Po 5 minutach można skończyć wymienianie i rozkoszować się efektem. Oczywiście, należy liczyć się z koniecznością kilkukrotnego powtórzenia menu.

Smacznej kawy.

Grafika pochodzi z serwisu: http://www.infografiki.com

niedziela, 14 października 2012

Jogurt z brzoskwiniami, miodem i czekoladą

Faza na jogurty trwa.


  • mały jogurt naturalny
  • 2 brzoskwinie
  • tarta czekolada
  • łyżka miodu
Obieramy brzoskwinię ze skórki - albo i nie. Miksujemy ją wraz z łyżką miodu.

W ładnym szklanym naczyniu, raczej wąskim a wysokim, układamy warstwami: parę łyżeczek jogurtu, parę łyżeczek musu brzoskwiniowego, trochę wiórków czekolady - aż się zapełni naczynie.

Lepiej użyć jogurtu typu greckiego - skorzystałem ze zwykłego naturalnego i warstwy mi się zlały - dobre było, ale efekt wizualny ucierpiał.

Do produkcji świeżych wiórków czekoladowych najlepsze jest takie urządzenie: [kliknij].

Paczka jest!

Zagłosowałem na przepis w projekcie Kuchnia 24/7 organizowanym przez Winiary i InPost. Obiecywali przysłać paczkę z jakimś darmowym upominkiem. Obiecywali... Obiecywali...

I dotrzymali słowa! Paczka jest!



A w paczce... papierowa torba...


A w torbie:
  • Pomysł na... karkówkę w marynacie pikantno-ziołowej z grilla;
  • Jarzynka - 200g;
  • Sos Salsa;
  • Rosół drobiowy - 6 kostek;
  • Fartuch kuchenny w kolorze czerwonym.

Dziękuję!

sobota, 13 października 2012

γιαούρτι με μέλι και σοκολάτα - czyli jogurt z miodem i czekoladą

Piękna (tj. ciepła i słoneczna) Grecja poza zasięgiem tymczasowo, ale może w kuchni powrócić do niej?
Jednym z deserów, często spotykanych w greckiej kuchni, jest jogurt z miodem i orzechami. Sporo też przepisów nań na polskich blogach. W sumie taki przepis mógłby mieć korzenie starożytne... Nie mam pod ręką orzechów, a mam ochotę na czekoladę, zatem:

  • jogurt grecki
  • kilka łyżek miodu płynnego
  • trochę startej czekolady
Jogurt przekładamy do miseczki. Polewamy miodem. Posypujemy czekoladą. 


Używam młynka - tarki do czekolady, który wskutek kilku obrotów sprawnie zamieni mi kostki czekolady w deszcz wiórków.

Przydatne drobiazgi: młynek do czekolady / orzechów

Mini cykl PRZYDATNE DROBIAZGI tym postem uważam za otwarty.

Zamierzam w nim umieszczać krótkie informacje o różnych, przydatnych w kuchni drobiazgach.

Na pierwszy ogień idzie: MŁYNEK DO CZEKOLADY I ORZECHÓW.


Wykonany niestety z plastiku, z metalową tarczą trącą. Ma komorę ładunkową zamykaną pokrętłem, które jednocześnie dociska tarty produkt do tarczy. Właściwie to nie młynek bowiem, tylko obrotowa tarka - nie pracuje na żarnach, a na klasycznej w budowie tarczy trącej.

Tutaj tarcza trąca tuż po utarciu czekolady do jogurtu.

Gadżet mały, tani - miejsca w kuchni nie zajmuje wiele, a ułatwia pracę - jeśli ktoś lubi tartą czekoladę.

wtorek, 9 października 2012

Wartości odżywcze dania, czyli [E-kcal] do roboty!

Znalazłem w sieci serwis - istnieje od kilku miesięcy przynajmniej, ale dopiero teraz go znalazłem. Jego rolą - istotną dla mnie - jest wyliczanie wartości odżywczej podanego przepisu.


Owszem, korzystałem już kiedyś z takiego serwisu amerykańskiego, ale miał on jedną istotną wadę: brak licencji na umieszczenie wynikowej tabelki w sieci, on-line. 

Serwis E-kcal wręcz do tego jest stworzony, aby takie dane prezentować na blogach, w swoich przepisach.

Zamierzam sukcesywnie wyposażyć w tę funkcjonalność wszystkie moje dotychczasowe przepisy i nowododawane. 

Tylko wątpliwość - dawać krótką listę (jak tutaj), czy rozbudowaną tabelkę (jak tutaj)?

PS. Serwis e-kcal zarabia na siebie na reklamach, stąd mogą się pojawić reklamy - wyświetlane na tle okienka z tabelką wartości odżywczych - i tylko tam.

sobota, 6 października 2012

Gløgg uden alkohol

Co? Gløgg uden alkohol? GRZANE WINO BEZ ALKOHOLU? Ni to pies, ni wydra, coś na kształt świdra...


A jednak proponuję Wam ten przepis. A nawet bardziej: gløgg uden vin!

Dawno, dawno temu, na początku obecnego wieku prowadziłem drużynę harcerską. Jednymi z naszych zwyczajnych zajęć były piesze wędrówki, i latem, i zimą. A zimą zimno, śnieg, lud na drogach, a chłopacy, jak to chłopacy - boys will be boys - z każdej górki musieli się sturlać...

Na rozgrzewkę w dużym stalowym termosie nosiłem właśnie gløgg uden alkohol.

Nazwa wzięta z Danii, ile ma z Danią wspólnego - nie wiem. W Danii, a właściwie na Bornholmie byłem raz w życiu przez 10 dni, latem (zresztą na wędrówce z tymi samymi harcerzami), i takiego napoju tam nie piłem. Inspiracja jakoś tak przyszła...

Na litr będzie potrzebne
  • 4 torebki herbaty ekspresowej, czarnej, indyjskiej lub cejlońskiej (byle nie darjeeling, bo jest za delikatna)
  • syrop z malin - prawdziwy, nie koncentrat cukru z syntetycznym aromatem
  • przyprawy korzenne - zazwyczaj stosowałem Przyprawę do grzańca firmy Prymat (firma mi nie płaci za reklamę, po prostu ich mieszanka najbardziej mi pasuje - w składzie zawiera cukier, goździki, imbir, ziele angielskie, cynamon i gałkę muszkatołową)
Gotujemy wodę. Pół litra wrzątku wlewamy do termosu i zakręcamy go (ma to na celu nagrzanie maksymalne wnętrza - dzięki temu nie pobiera ciepła z naszego napoju i dłużej mamy gorącą zawartość).

Zaparzamy herbatę - ilością około 1/2 litra wrzątku. Po 2 minutach (z zegarkiem w ręku - to nie żart) wyciągamy torebki, wylewamy wrzątek z termosu, wlewamy esencję herbacianą. Dolewamy syropu z malin - wg ilości wskazanej na opakowaniu. Dosypujemy przyprawę korzenną. Dolewamy wrzątku do pełna. Zakręcamy termos.

I już jesteśmy gotowi do drogi - przynajmniej jeśli chodzi o napój. Wzmacnia, pobudza i rozgrzewa.

Zdjęcie herbaty czy termosu - zwłaszcza w moim wykonaniu - zbyt atrakcyjne nie jest, więc przepis zilustruje też fotka z jednej z wędrówek: kościół św. Barbary w Toruniu - Barbarce.

Potrawy rozgrzewające

piątek, 5 października 2012

Sałatka ze świeżych fig z fetą

Naszła mnie ochota na świeże figi. Ten ich fioletowy kolor nęci w sklepie, oj, nęci. 


  • 2 świeże figi
  • pół kostki fety
  • kilka kropli soku z cytryny / octu balsamicznego
  • łyżeczka lub dwie płynnego miodu
  • szczypta świeżo zmielonego / utłuczonego czarnego pieprzu
Figi obieramy ze skórki, kroimy na pasterki, skrapiamy delikatnie miodem. Fetę kroimy na plasterki, jak wyjdą - mi to nigdy równo nie wychodzi. Mieszamy jedno z drugim, delikatnie skrapiamy cytryną (lub octem balsamicznym). Delikatnie przyprawiamy pieprzem.

Podobnie możemy zrobić na słodko, zastępując fetę polskim twarogiem, zwiększając ilość miodu i rezygnując z pieprzu.



Przetestowane na 3 współmieszkańcach - studentach. Smakowało im. 


Sprawdzone menu na imprezy!

Moda bardzo dobra smażenia różnych konfektów i innych słodkości, a także przyrządzania wszelakich potraw, pieczenia chleba i inne sekreta gospodarskie

Moda bardzo dobra smażenia różnych konfektów i innych słodkości, a także przyrządzania wszelakich potraw, pieczenia chleba i inne sekreta gospodarskie i kuchenne.


Muzeum Pałac w Wilanowie, Warszawa 2011

Świeżo wydana staroć. Owoc wspaniałej pracy prof. Jarosława Dumanowskiego z Uniwersytetu Mikołaja Kopernika wraz z całym zespołem.

Prawdopodobnie druga w kolejności starszeństwa polska książka kucharska. Prawdopodobnie, bo była spisana w rękopisie, nie została wydana w dawnych wiekach. W każdym bądź razie, mimo braku wydania, więc i formalnego wpływu dzieła na polską kulturę kulinarną, ciekawe świadectwo kuchni staropolskiej. Prawdziwie staropolskiej, mimo bowiem widocznych wpływów zagranicznych - tych nigdy się nie odseparuje - jest to kuchnia szlachty, odnoszącej się do legend sarmackich, nie zaś XIX / XX wieczna kuchnia mieszczańska, uchodząca dziś za staropolską.

No dobrze - jest to kuchnia bogatej szlachty i magnaterii, nie szaraczków. Być może patrycjat miejski też tak jadał. Nie ma tu potraw pochodzących z ubogich rzesz szlacheckich czy wręcz ludowych. Dzisiaj - przyprawy staniały, cukier staniał, cytryny staniały - spokojnie możemy gotować tak we własnych domach, nawet nie posiadając magnackiej fortuny.

Kuchnia staropolska przechowywała połączenia smakowe jeszcze ze średniowiecza, z obfitym używaniem przypraw, z traktowaniem cukru jako przyprawy - i to przyprawy do dań mięsnych i rybnych i łączeniem owoców z mięsem.

Tytuł może być mylący - bo nadany w XIX wieku. Akurat przepisu na upieczenie chleba nie znajdziemy w niej. Ale za to 363 przepisy na różne dzieła - głównie słodkości, ale i potrawy mięsne, ryby, polewki.

Lektura obowiązkowa miłośników kuchni staropolskiej, poszukiwaczy nowych połączeń smaków i zwolenników słodkości w kuchni.

Z biegiem czasu postaram się przyrządzać i umieszczać na blogu przepisy kuchni staropolskiej.

Moda bardzo dobra smażenia różnych konfektów i innych słodkości, a także przyrządzania wszelakich potraw, pieczenia chleba i inne sekreta gospodarskie i kuchenne do kupienia u wydawcy i dobrych księgarniach w całym kraju.

czwartek, 4 października 2012

Kuchnia na stancji

Wpisem Figa z Monako zainaugurowałem nowy cykl przepisów. 

Łączyć je będą... prawie zerowe warunki do gotowania. Czyli: BRAK KUCHENKI i wszelkiego innego źródła ciepła od spodu czy od góry, czyli grilla, kuchenki mikrofalowej, palnik gazowy. Jedyną możliwością będzie czajnik elektryczny. No i BRAK LODÓWKI. Brak możliwości chłodzenia deserów, ale i brak możliwości odstawienia słoika "na potem", z częściowo zużytą zawartością - czyli trzeba wykorzystać całe kupione opakowanie, chyba, że coś się nie psuje i wytrzyma w zwykłej szafce.

Czyli jak na stancji, w internacie czy bursie.

Ciekawej zabawy i smacznego!

Figa z Monako

Koktajl w barwach flagi Monako (nieco spranej flagi, trzeba przyznać). No, ale dość ściemniania. Przepis polski - wymyślony przeze mnie, w Monako najprawdopodobniej nieznany.



  • figa
  • mały jogurt naturalny
  • 2 łyżeczki miodu naturalnego (u mnie był gryczany)
Figę obierz ze skórki. 2/3 jogurtu wymieszaj z łyżeczką miodu. Starannie przełóż do szklanki, aby utworzyć dolną warstwę. 1/3 jogurtu zmiksuj z jedną figą i kolejną łyżeczką miodu. Połóż delikatnie jako górną warstwę.

Danie polecam studentom: mało trzeba, kuchni nie wymaga, koszt to niecałe 2 zł. A zdrowe jest. Mini-mikser to cena niewielka, a urządzonko przydatne. Wystarczy najprostszy model.